Jeszcze inni rzecznicy seksualizm^, szczególnie na Zachodzie, w tym samym seksie szukają z kolei obrony przed miłością i emocjonalnym zaangażowaniem, które, ich zdaniem, powoduje ograniczenie wolności osobistej człowieka i niepotrzebne komplikacje życiowe. Uważają, że akt seksualny jest całkowicie samodzielny i nie ma, a w każdym bądź razie nie powinien mieć nic wspólnego z uczuciowym zaangażowaniem. Stanowisko takie — zupełne oderwanie seksu od miłości — prowadzi szczególnie wśród młodzieży Zachodu do bardzo smutnego zjawiska, jakim jest „coli sex”, tj. zimny seksualizm, w którym: „Każda strona stara się osiągnąć swoją rozkosz. Potem kwita. Akt nie stanowi wiele więcej niż samozadowolenie. Jest to seksualność sa motności albo, co temu nie przeczy, seksualność gry towarzyskiej” . Takie rozumienie seksu stwarza niepokojące przesłanki, że współczesna wzmożona seksualność doprowadzić może do zaniku miłości, tak potrzebnej z indywidualnego i społecznego punktu widzenia. Przez samą bowiem intensyfikację życia seksualnego nie zapewnia się głębszego uczucia, a co najwyżej doprowadza się jedynie do rozszerzenia grona seksualnych partnerów, z których każdy spodziewa się po kontaktach seksualnych czegoś, czego sam już dać nie potrafi, a mianowicie miłości. W takiej też sytuacji aktualne by ciągle było, tak modne w latach trzydziestych zachodnie powiedzenie, że „miłość stała się największym luksusem naszych czasów”.