Pierwsze spotkanie

Dla większości ludzi miłość zaczyna się od gwałtownego uczucia .podniecenia podczas pierwszego spotkania, a potem człowiek zdaje sobie sprawę, że jest coraz bardziej zakochany — czyli odurzony, szczęśliwy, daje się porwać i wciągnąć wszechogarniającemu uczuciu, zbyt burzliwemu, by móc je analizować, kontrolować lub się mu oprzeć . Wiemy z doświadczenia, że miłość można przeżywać tak „ślepo”, tak spontanicznie, że aż kochać na „śmierć i życie”. Rzecz jednak w tym, aby człowiek, nim stanie na ślubnym kobiercu, umiał sobie zdać sprawę z tego, czy to już naprawdę dojrzała miłość, czy też ciągle „fascynacja zakochania”. Jeżeli wcześniej nie potrafimy sobie na to pytanie sami odpowiedzieć, to zrobi to za nas, i często bardzo boleśnie, nasze uczucie. Po prostu zgaśnie lub zacznie się rozwijać. Jeżeli bliższa znajomość wykaże, że wzajemny pociąg i urzeczenie sobą nie miało trwalszych, a nawet żadnych podstaw, że dwoje Łudzi nie ma wspólnych zainteresowań, to szybko zniknie blask pierwszych uniesień. Rozwinie się on natomiast w prawdziwą, dojrzałą miłość, jeżeli czas pokaże, że dwoje ludzi coraz więcej z sobą łączy, że pragną sobie nawzajem więcej dawać, że każda z nich podtrzymuje i dopełnia drugie w sposób, który potęguje jego radość i sprawność. Wniosek z tego prosty: nie należy podejmować zbyt pospiesznie decyzji małżeńskich wywodzących się bezpośrednio z najwyższej temperatury uczuciowej okresu zakochania, a warto poddać swoje porywy emocjonalne próbie obiektywnego czasu. Jest także drugi sposób na „rozpracowanie” zakochania, jednak sbardziej skomplikowany. Wymaga dojrzałości intelektualnej i psychicznej, obnażenia swojej miłości z jej iluzorycznych elementów, czyli mówiąc wprost — zastosowania realistycznego myślenia w -tym oszałamiającym i słodkobolesnym stanie.
Wielu jednak ludzi tego nie potrafi i wielu po prostu nie chce, bojąc się konfrontacji z rzeczywistością i straty swoich wymarzonych ideałów i wizji.