Zrozumiałe, że codzienny pośpiech i podniecenie naszych wielkich, nowoczesnych miast nie sprzyja narodzinom wdzięku czy też trosce o swobodny, elastyczny chód. iStąd też w wielu krajach zachodnich funkcjonują różnorakie „szkoły wdzięku”,’„szkoły dam” itp., których funkcje w naszych rodzimych warunkach z powodzeniem zastępują tzw. „szkoły tańca towarzyskiego”. W jednych i drugich chodzi praktycznie o to samo: nauczenie się na nowo, tych utraconych na skutek cywilizacji, naturalnych darów przyrody, nauczenie się wdzięcznego i swobodnego poruszania się. Do dobrych wyników w tej mierze można także dojść samemu, intensywnie trenując w domu. Na przykład wiele fachowych podręczników dla pań stwierdza, że skutecznym i wypróbowanym, domowym sposobem jest gruby słownik. Na Wschodzie kobiety chodzą tak wdzięcznie, ponieważ już jako dziewczęta noszą na głowie w dzbanku wodę od źródła do domu. W warunkach mieszkaniowych naszego M-3 lepiej położyć sobie na głowie grubą książkę i próbować chodzić po pokoju tam i z powrotem, starając się przy tym swobodnie balansować, tak aby książka nie spadła. Po jakimś czasie na pewno* się okaże, ie chód poprawił się całkiem bezwiednie i niepostrzeżenie, a ręce przestały wymachiwać na boki, jak u czarujących podlotków. Chciałem na tym jednym tylko przykładzie pokazać, jak wiele z elementów składających się na współczesny ideał urody kobiecej zależy od niej samej, od jej pracy, dyscypliny i treningu. Wypracowany (jeżeli nie dany naturalnie) wdzięk i powab to poważny kapitał każdej kobiety, który w miłości odgrywa ogromną rolę.